Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu - a Bóg trwa w nim.

niedziela, 19 października 2014

zrozum tą miłość

JAK TY MNIE KOCHASZ, JEZU!

Często powtarzam, że chciałabym więcej czuć podczas modlitwy. Przeżywać to bardziej. Szczególnie kiedy widzę, że ludzie dookoła mnie się zachwycają, wzruszają, śmieją z przepełniającej je radości.. Mi to zdarza się rzadko. Znacznie częściej mam w sercu po prostu pokój i chociaż wiem, że w tym pokoju również przychodzi do mnie Bóg, pokazuje mi On, że nie muszą się dziać spektakularne rzeczy i żebym niczego nie pragnęła, On do mnie przyjdzie w taki sposób, jaki uzna za najbardziej właściwy... To wciąż gdzieś mam ten głód przed czymś więcej.

Dzisiaj się obudziłam, szczerze, wcale nie wyspana... Nie bardzo nawet miałam ochotę sięgać po książeczkę do rekolekcji, nie chciało mi się w ogóle ruszać... Ale wstałam i zaczęłam się modlić. Mam teraz tydzień o miłości Jezusa do mnie. Przepiękny jest każdy z tych dni! Codziennie coraz bardziej uświadamiam sobie miłość Boga do mnie.

Bo On nie tylko kocha wszystkich ludzi.. to prawda, ale Pan kocha MNIE OSOBIŚCIE. Umarł za MNIE bo MNIE tak bardzo ukochał. I znał MNIE PO IMIENIU już wtedy, kiedy przelewał krew na krzyżu.


A dzisiaj.. Dzisiaj się rozpłakałam. Zupełnie. Chciałam wzruszenia, to dostałam. Dzisiejszy dzień rekolekcji rozbił mnie na łopatki. I chociaż czasami w tych dniach są rzeczy na pozór oczywiste, chodzi o łaskę uświadomienia sobie tego w pełni. Bo wtedy naprawdę nie sposób, żeby człowiek nie pragnął Boga więcej i więcej i więcej..

A o to mój dzisiejszy powód wzruszenia:

"Jak Jezus mnie kocha? Kocha mnie nie pomimo mojej słabości i grzeszności, nie pomimo ciemnej strony mnie samego, nie pomimo tej części mnie, której sam nie akceptuję i odrzucam. On mnie kocha po części z tych właśnie powodów. On przyszedł zbawić nie sprawiedliwych, lecz grzeszników. Moja słabość, moja grzeszność, moja ciemna strona - to wszystko jest zaproszeniem dla Bożego współczucia. Jego współczucie jest integralną częścią miłości do mnie. Moje słabości i grzeszności są klamką, dzięki której współczująca miłość Jezusa może wejść w moje życie. Gdybym był inny, Jezus mniej by mnie kochał. On nie może mnie kochać bardziej niż kocha mnie teraz, gdyż obdarza mnie całą pełnią swojej miłości."

Czy to może nie zrobić wrażenia?! BÓG, jest taki WSPANIAŁY! I obdarza mnie miłością, na którą kompletnie nie zasługuję. Miłością dla mnie niezrozumiałą. Ludzie mówią, że kocha się pomimo wad, pomimo słabości, a Pan mówi odwrotnie! "Kocham cię w tych właśnie słabościach. Dzięki nim. Zaproś Mnie do nich."

Jezu, zapraszam Cię całkowicie do mojego słabego, grzesznego serca, abyś wypełnił je mocą, abyś wypełnił je swoją miłością. Abym ja mogła się od Ciebie uczyć tej wielkiej miłości.

Panie, dziękuję Ci za Twoją miłość! Miłość tak ogromną, że nie sposób przy niej nie płakać.


Robi to na Tobie wrażenie?
Jezus Cię kocha. Osobiście. Zna Cię po imieniu. Zna każdą Twoją zaletę i każdą wadę.. I kocha w Tobie absolutnie wszystko. Łącznie z tymi słabościami..
Zaprosimy Jezusa razem do swojego serca?

czwartek, 16 października 2014

wdzięczności nigdy za wiele


DZIĘKUJĘ CI, PANIE!

Tak mało w nas teraz wdzięczności.. Tak niewiele osób docenia to, co ma, przez co po świecie chodzi taka ilość smutnych ludzi. Przecież każdy z nas ma wiele! Nie zapominajmy o tym, że każdy nowy dzień jest darem od Boga. Bo kto powiedział, że musimy obudzić się jutro, za tydzień, za rok? Każdego dnia, kiedy dzwoni znienawidzony budzik, kiedy trzeba otworzyć oczy i wstać... w tym momencie dzieje się cud, bo Twoje życie przedłuża się o kolejny dzień. Nie zapominajmy dziękować za ten dzień, za wszystko co nas tego dnia spotkało jak i za to, co mamy na co dzień.

Dziękuję Ci, Panie za moją wspaniałą rodzinę, która zawsze przy mnie jest, na którą zawsze mogę liczyć, którą tak kocham i przez którą jestem taka kochana.
Dziękuję Ci, Panie za każdy uśmiech i miłe słowo do mnie skierowane, bo to dodaje sił do dalszego działania.
Dziękuję Ci, Panie za moją wspólnotę, gdzie mam okazję otwierać się na ludzi i poznawać bliżej Ciebie.
Dziękuję Ci, Panie za te trwające rekolekcje, przez które Ty działasz.
Dziękuję Ci, Panie za książki, które mam, za możliwość ich czytania, za radość, którą mi to daje.
Dziękuję Ci, Panie za to, że jestem na profilu, który autentycznie jest moją przyjemnością.
Dziękuję Ci, Panie za to, że obudziłam się dzisiaj nieco zdrowsza niż wczoraj.
Dziękuję Ci, Panie za ludzi, których stawiasz na mojej drodze.
Dziękuję Ci, Panie za częste rozczarowania ludźmi, bo wtedy wiem, że to w Tobie powinnam pokładać największą nadzieję. To Ty jesteś przy mnie ZAWSZE.
Dziękuję Ci, Panie za to, że do mnie mówisz, że działasz w moim życiu, że bezustannie jesteś ze mną.
Dziękuję Ci, Panie za to, że chociaż przez chwilę świeciło dzisiaj słońce.
Dziękuję Ci, Panie za źródła wzruszenia.
Dziękuję Ci, Panie za poczucie, że jestem innym potrzebna.
Dziękuję Ci, Panie za to, że każdego dnia czynisz mnie szczęśliwą na nowo.


"Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie,
godne podziwu są Twoje dzieła.
I dobrze znasz moją duszę,
nie tajna Ci moja istota,
kiedy w ukryciu powstawałem,
utkany w głębi ziemi.
Oczy Twoje widziały me czyny
i wszystkie spisane są w Twej księdze;
dni określone zostały,
chociaż żaden z nich jeszcze nie nastał.
[...]
Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce;
i zobaczy czy jestem na drodze nieprawej,
a skieruj mnie na drogę odwieczną"
Psalm 139, 14-16; 23-24


Dziękuję Ci, Panie, za Twoją ogromną miłość, którą mnie obdarzyłeś, pomimo tego, że znasz mnie tak dobrze, ze wszystkimi moimi wadami!

środa, 15 października 2014

Piękne uzależnienie

Boże, przyjdź i otwórz mi serce, bym potrafiła Cię kochać!


Dziś poszłam spać za późno, by normalnie funkcjonować - wiedziałam, że wstanę z podkrążonymi oczami i zmęczonym ciałem. Dziś zasnęłam koło godziny drugiej, bo wolałam rozmawiać z miłością, niż spać. Nie żałuję, jednak zauważyłam jedną piękną rzecz:

Para, która się razem modli, zapraszając Jezusa, jest mocna i nie do rozerwania. Wspólną modlitwą jednoczymy się, jesteśmy jak jeden organizm. 

A dziś w nocy, pogrążeni w rozmowie, zasnęliśmy tak nagle, że zapomnieliśmy się pomodlić. Rano zaspana i zabiegana, dziesięć minut przed autobusem, nie zdążyłam przeczytać Pisma. I tak kuło coś w sercu, że nie porozmawiałam rano z Bogiem, że w przerwie między lekcjami wyszukałam fragment w internecie na telefonie i przeczytałam. Weszła już w nawyk codzienna modlitwa, Boże! Pragnę Cię poznawać. Naucz mnie Siebie na pamięć, bym poznając Ciebie, poznawała i siebie. Naucz mnie kochać, przyjmować i rozdawać miłość. 

Takie uzależnienie mnie się podoba. Jak pisałam niedawno w opowiadaniu
"(...) Była uzależniona od wszystkiego, co uzależnia. Od słodyczy przez kawę i alkohol po narkotyki. (...) Brała udział w spotkaniach anonimowych alkoholików, seksoholików, czy szydełko-holików i paznokcio-holików. Nie myślała, że istnieje tak wiele głupich i błahych uzależnień – nie wiedziała nawet, czy takowe są. Może bycie usidlonym przez „coś” stało się modne? (...)"
więc jeśli jest to prawdą, chcę takiego uzależnienia! Tak, tak, tak!

Gdy w moim życiu Boga brakowało, gdy wypierałam Go nieświadomie, gdy nie wychodziłam Mu na przeciw, było szaro, monotonnie. Na nic nie miałam czasu, nic nie sprawiało mi przyjemności (poza wierszami, wyjątek od reguły, o czym też wspomnę w pewnym wpisie, bo również widzę w nich Jego wpływ), nic mi nie wychodziło, nie potrafiłam nic zrobić porządnie, do końca... Teraz czuję się lepiej, gdy powoli otwieram serce i zauważam Jego działalność!

Jeśli macie drugą połówkę, módlcie się razem!
Jeśli w rodzinie się nie układa, uklęknijcie razem!
Jeśli coś w życiu Wam nie wyszło, zwróćcie się w Jego stronę!

Mówię TAK Jezusowi, tak! Tak!

Bowiem rodzina, która modli się zjednoczona, zjednoczona pozostaje.

Amen!

wtorek, 14 października 2014

rozmawiaj z Nim!

  POWIEDZ JEZUSOWI "TAK"!

 Podstawy są absolutnie najważniejsze, nawet jeżeli ich czasami nie widać, o czym niejednokrotnie osobiście się przekonałam.

Wiele osób że jestem taka religijna, tak blisko Boga... Z jednej strony to zawsze bardzo cieszy. Skoro ludzie naprawę to widzą i to nie zawsze Ci najlepsi, to znaczy, że widać Go w moim życiu, a przecież o to chodzi! Fantastycznie! Ale z drugiej strony... Z drugiej strony wiem, że powinnam temu zaprzeczyć. To nie do końca tak. Może to tak wygląda, ale w rzeczywistości jest nieco inaczej. Bo czy ja mogę pozwolić na to, żeby uważali mnie za taką zbliżoną do Boga, jeżeli ja nie potrafię się modlić?

No właśnie, jak to możliwe? Przecież modlitwa jest podstawą całej relacji z Bogiem, bez modlitwy w ogóle nie można iść dalej, a ja po prostu mam, a chyba nawet mogę powiedzieć, że miałam, duży problem.

Nie lubię wypowiadać tych wszystkich modlitw, które znam na pamięć, przy których nie muszę się skupiać, bo w takim wypadku moje myśli od razu uciekają gdzieś daleko. Nie jestem w stanie się skoncentrować. Dopiero od niedawna coraz bardziej rozumiem potęgę różańca. Z tego powodu modlę się w znacznym stopniu własnymi słowami, ale czasami mam wrażenie, że tego nie potrafię. Może sama sobie wmawiam, najprawdopodobniej to Zły mi podszeptuje, w każdym razie bardzo często omijałam swoją wieczorną modlitwę. Bardzo mnie drażni to, że nie potrafię być systematyczna, bo potem tylko ciężej mi wrócić do tej modlitwy. Z wielu powodów.
A jak mam żyć blisko Boga, jeżeli nie potrafię utrzymywać z nim stałego kontaktu?

I właśnie w takim stanie, podczas kolejnego z moich kryzysów, wybrałam się tydzień temu na spotkanie wspólnotowe, a tam niespodzianka! Rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym właśnie się rozpoczynają! No dobra, jakieś rekolekcje, nic o nich nie wiem oprócz tego, że po Mszy mamy być podzieleni na jakieś grupy, co mnie tylko stresowało. Otóż stresować się nie ma czym, już w trakcie spotkania ogarnęła mnie wielka radość. To jest to! Bóg ratuje mnie z opresji!
Całe rekolekcje trwają dwa miesiące. Mam książeczkę z modlitwami i fragmentem Pisma Świętego na każdy dzień. Ileż radości mi daje wstawanie wcześniej po to, żeby odmówić rekolekcje! Najbardziej zachwycił mnie początek - proszenie Maryję i Jezusa o łaskę modlitwy. O to, żeby mnie jej uczyli. O to, żebym otrzymała łaskę zrozumienia, że Oni są w każdym momencie ze mną...
Naprawdę wierzę, że te rekolekcje mogą zakręcić całkowicie moim życiem. Tak, Jezu, tego właśnie potrzebuję, mówię Ci tak!

Właśnie dzień z tą krótką modlitwą podobał mi się na razie najbardziej. Tutaj jest fragment z książki z rekolekcji:
"Modlitwa końcowa  
Maryjo, moja Matko, Ty powiedziałaś "tak" Bogu i zgodziłaś się na plan Boga dla Twojego życia. Powiedziałaś "tak" bezwarunkowej miłości Boga. Pomóż mi odpowiedzieć "tak" Jezusowi w moim życiu i przyjąć Jego bezwarunkową miłość, jaką darzy mnie osobiście. Panie Jezu, dzisiaj mówię "tak" Twojej miłości do mnie, mówię Tobie "tak" w moim życiu. Dziękuję Ci, Jezu. Amen.
 Modlitwa do powtarzania w ciągu dnia
 TAK, JEZU, TAK!"

Mówić Bogu "tak", w swoim życiu - to podstawa. Bo On ma dla nas rzeczy piękne, rzeczy prawdziwe. Czasami również rzeczy trudne, ale właśnie z Nim możemy zdziałać wszystko!

I warto pamiętać, że form modlitwy jest naprawdę wiele. Modląc się ustalonymi modlitwami, albo własnymi słowami, rozważając Słowo Boże, modląc się w czyjejś intencji... Ale o tym więcej następnym razem.

I pamiętajcie, kto śpiewa, ten podwójnie się modli, więc moja ukochana piosenka:


Na rozstaju dróg

Chwalmy, chwalmy Pana, bo jest dobry!

Od dawna powszechnie wiadomo, że kto stoi w miejscu, cofa się. Każdy ma takie chwile, gdy staje przed wyborem pójść w prawo, czy w lewo. No tak... Stoi, stoi, myśli, myśli, czeka, czeka nie wiadomo na co, na oklaski, błyskawicę z nieba wskazującą drogę, czy na Zbawienie. 
Z tej perspektywy widok na obie drogi jest marny: tu ciemno i tam ciemno. No więc najlepiej byłoby siąść, pozwolić rękom opaść i siedzieć bezczynnie. Ja powierzyłam sprawę losowi: "co ma być, to będzie". Zakręciłam się kilka razy wokół swojej osi i weszłam na pierwszą lepszą dróżkę. Roześmiana od ucha do ucha, szczęśliwa i nastawiona na przygodę, odkrywanie nieznanych...
Okazało się, że weszłam w cierniowy szlak, bagno do potęgi entej. 

Jak to wszystko się zaczęło? Nie pamiętam. Pamiętam, że było to dawno. Około czwartej klasy szkoły podstawowej. Nie rozumiałam za bardzo życia, chociaż powoli zaczynałam się go uczyć. I tak oto rzeczywiście zaczęłam "odkrywanie nieznanych", bo jeszcze nie znałam ani krzywd, ani bólu, ani cierpienia. Najlepiej byłoby chyba przytoczyć fragmenty z bloga upamiętniającego proces... Czegoś skomplikowanego, jakby przebita na wylot ciernistą włócznią.
"Nikt nic nie wie. Nikt nic nie rozumie. Dokąd to wszystko zmierza? Powiedz, dokąd biegniemy bez wytchnienia i po co? Po co wypluwamy płuca ze zmęczenia, odpoczywamy chwilę i znów ruszamy w drogę? Przed siebie, bez wyraźnego celu… Po co? Po co to wszystko? Biegnę i walczę ze sobą, biegnę i chcę się poddać. Przecież mogę, dlaczego tego nie zrobię? Dlaczego nie zatrzymam się, nie padnę twarzą w ziemię i nie zapłaczę rzewnymi łzami? Nie mam obok nikogo, kto ciągnąłby mnie za rękę lub podnosił po każdym upadku. Nie mam nikogo, kto trzymałby mnie pod ramię i biegł razem ze mną. Nie mam, a mimo to nie poddaję się. Taki mój zwyczaj: walczyć do samego końca, aż padnę. Ale chcę paść, teraz w tej chwili brakuje mi już sił. Padam. I dlaczego nadal nie ogłaszam kapitulacji? (...)"

"(...) Wtedy zrozumiałam, że nie jestem im potrzebna. Nie jestem potrzebna na tym świecie, w tym życiu, w tym ciele. I krzyczał coś o głupiej grubej suce, krzyczał co sobie myślałam, że on i ktoś taki jak ja… Krzyczał, że nie powinno go obchodzić to, co robię i mówię. Że jestem nikim. (...)"

"(...) Przestępując próg usłyszałam śmiech. Jedna osoba. Druga. Trzecia. Siódma. Dwudziesta. Śmiech niósł się korytarzem, jego echo wypełniło całą moją głowę. Za co wy mnie tak nienawidzicie?! Świnia, świnia, świnia, świnia. La la la, świnia. Mamusiu, mamusiu. Jestem świnką. I poczułam, że coś uderza mnie w głowę. Gumka do mazania. Ołówek. Długopis. Teraz żałowałam tylko, że nie rzucili ławką. Byłoby mi lżej. (...)"

"(...) Oni tak bardzo mnie nienawidzą. Skoro tak wielu mną pomiata, to coś ze mną jest nie tak. Coś we mnie jest nie tak. (...)"

 Jednak ten post nie miał sięgać do tak dalekiej przeszłości, kto chce poznać źródło mojego zwątpienia w Boga, polecam zajrzeć na podany wyżej link.

Pamiętam jak wczoraj pierwszą pielgrzymkę w życiu. Wcześniej chodziłam do kościoła na zasadzie "no skoro mi każesz", modliłam się słowami "Boże, daj mi...", a po jakimś czasie nie modliłam się wcale, do kościoła chodziłam sporadycznie. I dzień za dniem zatapiałam się w swoim umyśle, błądziłam w labiryncie i schodziłam niżej, niżej. Nie miałam wątpliwości, droga obrana przeze mnie była zła. Jednak ta pielgrzymka zmieniła na początek obraz kościoła w moich oczach... Co wywołało falę kolejnych wydarzeń.
Wrzesień 2011 roku. Koleżanka wyciągnęła mnie na Dni Młodych do Wambierzyc. Tam zobaczyłam, że kościół to nie tylko msza, modlitwa, obowiązek, nuda monotonia. Poznałam wielu radosnych ludzi, bawiących się i śpiewających o Bogu. Poczułam, że są z Nim blisko. A ja wciąż byłam za daleko. Mimo iż nadal pogrążałam się w swoim umyśle, poczułam, że coś pękło. Na COŚ zaczęłam się otwierać. Od tamtej pory wyjazdy stały się tradycją, ale to dopiero pielgrzymka w marcu 2013 roku na Spotkanie Młodych w Kłodzku przyniosła niesamowitą zmianę. Obudziła się we mnie pierwszy raz od lat prawdziwa radość, prawdziwa chęć poznania wiary. Zachwyciłam się pielgrzymką ulicami miasta, mszą w pięknym kościele, po której wolontariusze rozdawali każdemu sentencje... Zanurzyłam rękę w pudełku z zawiniętymi kolorowymi kartkami i pomyślałam "wezmę tę żółtą". A na niej cytat, który zmienił moje życie, a raczej przyczynił się do zmiany nastawienia do wielu spraw, od którego wszystko się zaczęło
"Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu - a Bóg trwa w nim."
Wtedy oczywiście go zignorowałam, myśląc sobie "miłość? dobre sobie, Boże, nie żartuj tak!" i zwinięty wrzuciłam do kieszeni, nie odwijając go po powrocie do domu. Przez tydzień. Miesiąc. Dwa. Pół roku. Dopiero we wrześniu, gdy wszystko się skumulowało i już miało wybuchnąć, znalazłam tę kartkę, powiesiłam na tablicy korkowej i czytałam codziennie po przebudzeniu. 

Pamiętałam... Miłość. Tak, to była... To jest miłość. Zwlekałam. Zwlekałam długo, aż do grudnia, gdy pamiętnego dnia 16 w końcu trafiłam na niego. W końcu znów go miałam. W końcu wrócił. W końcu pozwoliłam komuś przebić się przez mur wybudowany wokół siebie i pozwoliłam się krok po kroku naprawić. Dzięki niemu znów zaczęłam się modlić, jednak nie na zasadzie "Panie Boże, daj...", a "Panie Boże, jeśli jesteś, bądź pochwalony i dziękuję Ci za to, że mi go (od)dałeś..."

 cdn.

 CYTAT NA DZIŚ, KTÓRY WYŁONIŁAM Z PISMA:

"(...) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał".

J 13, 20

poniedziałek, 13 października 2014

Znów coś się zaczyna...

Raduje się serce, raduje się dusza!


Spontanicznie wzięłam do ręki Pismo Święte kilka dni temu. Przeczytałam z samego rana krótki fragment i zaczęłam kolejny dzień taki sam jak wszystkie inne. Ale tego dnia zasiało się we mnie ziarnko radości i wykiełkowało z nadludzką siłą! Z tego samego nasienia narodził się pomysł założenia bloga trochę innego od wszystkich, trochę dziwnego wśród młodzieży.

Ile siedemnastolatków pragnie pisać o Bogu? Ilu nastolatków pragnie Go poznawać i zdawać świadectwo ze swojej drogi do umocnienia wiary?

Procent pewnie jest nikły, ale my tutaj nie o statystykach!

Na lekcji, w autobusie, w sklepie, w domu, podczas nauki, podczas rozmowy, przed snem... Cały dzień myślałam, jak przedstawić Boga postrzeganego moimi oczami. Co zrobić, by było to ciekawe, niebanalne i co najważniejsze - prawdziwe? Natychmiastowo pojawiało się mnóstwo pomysłów, tematów do poruszenia. Tak, to jest to! To jest to, co sprawia radość i jest pożyteczne zarazem.

Dziś słowem wstępu chcę napomknąć, że droga do poznania Boga Jedynego w Trójcy jest długa, kręta, wyboista i skomplikowana. Ale czy to dla nas - ludzi - jest jakiś problem? Codziennie spotykamy nowe osoby, każda z nich jest obdarzona różnymi cechami, każda ma wady, zalety, zainteresowania, przeszłość i przyszłość swoją niepowtarzalną. By dowiedzieć się wszystkiego, potrzeba lat. Czasami nawet życia nie starcza. Ale myślę, ze jak Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo - a jest On idealny, bezgranicznie dobry i nieomylny, błędów nie popełnia  - tak myślę, że nie ma problemu, z jakim człowiek by sobie nie poradził. Jednak zdążyłam dowiedzieć się jednego - bez Niego człowiek jałowieje i gubi się w labiryntach tworzonych przez siebie (?) w umyśle,
w duszy, w ciele, w drugim człowieku, w życiu.

Wszystko zaczęło się od cytatu  
Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu - a Bóg trwa w nim.
1J 4, 16 

Jednak na dziś to wszystko. Przekazuję uśmiech na Wasze dłonie i, mam nadzieję, również serca
i duszyczki. Dziś znów zaczyna się przygoda...



.
Koniec rozmowy na czacie

początek

  Radość i Pokój!

Zaczynamy naszą przygodę z blogowaniem! Pomysł jest zupełnie świeży, ale razem z Aoki jak najszybciej zabieramy się do roboty.

Chcemy pisać o Bogu i to w każdej możliwej formie. Zamieszczając cytaty z Pisma Świętego i swoje rozważania. Ukazując swoje poglądy na dany temat. Opowiadając o naszej drodze do Boga. O tym, jak cały czas Go szukamy. Bo Kościół nie jest nudny! Bardzo nam zależy na tym, żeby obalić tego typu stereotypy. Kościół żyje i każdy ochrzczony stanowi jego część, więc zacznijmy zmieniać ten staroświecki obraz. I to nie od jutra, ale od dzisiaj!

Więc od dzisiaj, ja bym chciała zacząć od UŚMIECHU!

Wczoraj usłyszałam od Przyjaciółki, że za dużo się śmieję. Ale jak można śmiać się za dużo?

"Odkąd Jezus pokonał śmierć, żaden optymizm nie jest w Kościele przesadą"
- ks. Józef Tischner


Otóż to! Żaden optymizm nie jest przesadą. Wręcz odwrotnie - każdego dnia, w każdej chwili mamy do niego ogromny powód - przecież Jezus zmartwychwstał, jest cały czas z nami i przygotowuje dla nas mieszkania niebieskie!
Rozejrzyj się dookoła. Masz wokół tyle ludzi! Uśmiechnij się dzisiaj do każdego z nich. Nie wycofuj się, nie unikaj ich wzroku, po prostu się uśmiechnij. Pozwól na to, żeby radość biła od Ciebie na odległość. Nawet jeżeli jest to wbrew wszelkim zasadom dzisiejszego szarego świata.
Ja się do Ciebie uśmiecham. Uśmiecham się z byle jakiego powodu. Uśmiecham się bez powodu. Uśmiecham się kiedy spotyka mnie coś przykrego. Uśmiecham się cały dzień, bo moja Radość jest w moim sercu. Bo w sercu mam Tego, Który daje mi Wiarę, Nadzieję i Miłość, a to jest paliwo do walki z całymi przyziemskimi smutkami!